Recenzje imprez

Rok 2012 znajdziesz TUTAJ


Rok 2011



W środę 23 XI na scenie klubu „Progresja” w Warszawie wystąpiło Coryel Auger Sample Trio.
Julian Coryell, Karma Auger, Nick Sample, trzech wspaniałych amerykańskich muzyków zagrało magiczną mieszankę utworów z płyty „Begining” przekraczającą style i gatunki muzyczne. Melodyjna przeplatanka jazzu, bluesa, fusion i rocka oczarowała (nieliczną niestety) warszawską publiczność.
Moją uwagę przykuł szczególnie gitarzysta zespołu Julian Coryell, syn wielkiego Larryego Coryella. Julian po ojcu odziedziczył porażającą łatwość zmiany stylów, skal i tonacji muzycznych w jednym utworze. Wirtuozeria i pasja w jednym. Artysta będąc jeszcze dzieckiem , nagrywał już wspólnie ze swym sławnym ojcem. Ukończył również Berklee College of Music. Reszta muzyków z ww. trio też nie znalazła się w muzyce przypadkowo. Perkusista Karma Auger od dwudziestego roku życia brał czynny udział w muzycznym biznesie, był technicznym a chwile później i producentem nagrań swego ojca , genialnego hammondzisty Briana Augera. Natomiast Nicklas Sample rozpoczął karierę już w wieku dziecięcym przy udziale swojego ojca, legendy jazzu – Joe Sample’a.
Co do zespołu to podpisuję się obiema rękami pod opinią Pawła Michaliszyna iż, „mamy do czynienia z super grupą swobodnie poruszającą się po zawiłych meandrach czegoś co zwykliśmy nazywać muzyką. Jazz , jazz – rock , fusion , blues i rock ; wszystko to podane w jednym naczyniu , wsparte ludzkim geniuszem”.


Kto nie był niech żałuje, ja byłem i wyszedłem z Progresji ubogacony. Kolejny ukłon w stronę „Tangerine” za smak i gust muzyczny.
Robert Pierczyk


recenzja napisana w oparciu o materiał od Tangerine




To było prawdziwe święto bluesa w Warszawie. Cztery koncerty w jednym miejscu i to Jakie Koncerty!





                     Wielką niespodzianką okazała się 25 letnia Chantel McGregor. Malutka i niepozorna dziewczynka z dynamitem w rękach. Jej wirtuozerskie partie gitarowe i ciepły aksamitny głos dosłownie oczarowały bluesową publiczność w "Progresji". Oprócz znanych nam cooverów Hendrixa, Chantel wykonywała utwory ze swojej debiutanckiej płyty "Like no other"

Po koncercie każdy z fanów mógł zakupić ww.płytę z autografem artystki oraz chwilę porozmawiać lub zrobić sobie zdjęcie




Kolejnym, pełnym energii artystą promującym swoją najnowszą płytę "Blues in the afterburner" był pełen energii Chris Duarte. Przez publiczność okrzyknięty "żywym ADHD"

Zagrał On bardzo energetycznego bluesa i BARDZO ekspresyjny koncert. Mistrzostwo gitary w połączeniu z "gimnastyką akrobatyczną" (kto był ten wie o czym piszę). Również Chris spotkał się ze swoimi fanami w holu "Progresji" Ciepły, serdeczny wspaniały muzyk stojący w zdecydowanej sprzeczności z niektórymi polskimi gwiazdami. Znalazł czas dla każdego kto chciał z Nim choć chwilę porozmawiać lub zdobyć autograf.


Pozostałe gwiazdy czyli Robben Ford i Coco Montoya również zagrały bardzo dobre koncerty. Szkoda tylko, że nie znaleźli czasu aby przywitać się z polskimi fanami ale w niczym to nie ujmuję im mistrzostwa gitarowego.
Kto nie był nie żałuje.
Zdecydowane brawa i ukłony dla agencji muzycznej "Tangerine" za zorganizowanie koncertu oraz zdecydowania "pała" dla warszawskiej publiczności za tak małą frekwencję. Gdyby nie "wsparcie" widzów z Białegostoku, Kielc, Katowic i paru innych miast, sala była by prawie pusta.


Koncert oceniam uczciwie na 5+ Brawo!

Suwałki Blues Festiwal



Kolejna edycja Bluesowego grania za nami." Blues is a women"- śpiewał niegdyś T-Bone Walker. W tegorocznej edycji na scenie zagościły m.inn.: Magdalena Piskorczyk,Martyna Jakubowicz, Ana Popovic i Beata Kossowska.  Pewien miejscowy raper wykrzyczał że "Blues blues,suwalski blues,kto tego słucha ma ch...wy gust". Pozwolicie,że się z jego wypocinami nie zgodzę.Przemawiała przez niego frustracja spowodowana niedocenianiem.Choć z drugiej strony miał prawo tak pomyśleć,tym bardziej,że jak mi się wydaje,coś tam trochę sobie pomyślał. Gustownie,nie ma co.
Wróćmy jednak do festiwalu bluesowego.Rzadko się zdarza ,by na ulice miasta wyległy tłumy ludzi chcących spędzić ze sobą trochę czasu,coś zjeść,wypić,czegoś posłuchać i potańczyć. A co ważne,bez agresji,awantur i mordobicia.To ciekawe,bo tak miejscowi i przyjezdni byli zdumieni tym,jak w Suwałkach może być miło.Okazuje się że może.Sam piszący te słowa spędził letnią noc na zwiedzaniu w towarzystwie jednego z muzyków i redaktora pubów tętniących muzyką i śpiewem.
 Oto mamy maskotkę i logo Suwałk w jednym.Niech to będzie biały miś na tle kościoła,ale z gitarą.
Czwarta edycja suwalskiego festiwalu bluesowego za nami.W niedzielny poranek w Suwałkach było boleśnie cicho i głucho.
Tylko kościelne dzwony rozrywały tą ciszę,przez co była ona jeszcze bardziej bolesna.To taki rodzaj kaca po imprezie
 Wystarczyło tylko uchylić drzwi do innej rzeczywistości,by nasza normalność stała się na kilka dni bardziej szalona.Na szczęście taka zabawa zdarza się tu raz w roku,
więc łatwiej jest wrócić do codziennej normalności.
Przez pare dni w Suwałkach było ciekawie. Przez chwilę powiało tu wielkim światem.Za sprawą muzyków i muzyki. Ale ucichły instrumenty,rozebrano sceny,a budki z piwem odjechały.Zrobiło się smutno. Smutniej niż zwykle.
Ale za rok znowu przez kilka dni ta " Polska Syberia Północy" znowu rozbrzmi dźwiękami harmonijek i gitar-zarezerwujcie wtedy nieco wolnego czasu i przyjedźcie tu,by zanurzyć się w bluesowym brzmieniu z "wyższej pólki".
Na koniec odrobina dziegciu w tej beczce miodu .
Dobrze by było,gdyby politycy nie wykorzystywali okazji takich jak ten festiwal ,by zaistnieć na scenie. Rozumiem,że zbliżają sioę wybory i każda okazja jest dobra,by się publicznie pokazać. Ale politycy nie są potrzebni muzykom. Mimo że muzycy czasem grają z politykami,takie zespoły nigdy nie grają na jedną nutkę.
Może niech politycy uprawiają politykę,a muzykę zostawili w rękach fachowców w tej dziedzinie.
Bo inaczej jakiemuś suwalskiemu raperowi przyjdzie do głowy coś innego.
 Cdn.

 Sprzysiężony z bluesem.
autor: Zbyszek Jurowski "Czarny"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz